czwartek, 1 stycznia 2015

Prolog.

Trzask zamykanych drzwi wdarł się w jej świadomość, gasząc ostatnią iskierkę nadziei. Wpatrywała się w nie, wypruta z emocji, jakby to one były winne temu, co właśnie się stało. Ale to był tylko polakierowany kawał drewna, niezdolny do jakichkolwiek uczuć.
Zupełnie tak jak on.
Ta myśl, myśl o nim, sprawiła, że jej drżące nogi doprowadziły ją do okna. Zawsze patrzyła jak odjeżdżał.
Teraz zatrzasnął bagażnik po raz ostatni w tym miejscu. I zrobił coś, co sprawiło, że łzy, które do tej pory skutecznie powstrzymywała, popłynęły niekończącym się strumieniem.
Spojrzał do góry, prosto w jej okno, tak jakby nie zburzył ich świata kilka minut temu. Jakby nic się nie zmieniło.
Jednak nie pomachała mu jak zawsze. Podniosła tylko dłoń i przyłożyła ją do szyby, układając usta w nieme "zostań".
I tylko łzy były w stanie zmyć z jej oczu bezlitosny obraz znikającego za zakrętem samochodu.

Ja tylko chciałam, żebyś został.
Na ten dzisiejszy wieczór. Na jutro. Na weekend.
Na całą wieczność.
Naszą wieczność.
Ale nie zostałeś.
Nie będzie dzisiejszego wieczoru. Nie będzie jutra. Nie będzie weekendu.
Nie będzie wieczności.
Nie będzie naszej wieczności.
Bo nie ma nas.

Nic nie bolało tak jak jego odejście. Nie miała pojęcia dlaczego zakończył to, co miało być nieskończone. A jednak to zrobił, tak po prostu, jakby była dla niego nikim, jakby nic nie znaczyła.
Jakby jej nie kochał.
Można przestać kochać? Nie wiedziała. Wiedziała, że nie przestanie go kochać, bo na zawsze uczyniła go częścią siebie.
Ale on mógł przecież przestać kochać ją. A może... Może nigdy jej nie kochał.
Może kłamał.
Może po prostu tego nie widziała, może nie chciała widzieć. Bo przecież niczego tak nie pragnęła jak jego miłości. Więc może to nie on był kłamcą, może to właśnie ona oszukiwała siebie, wierząc w to, że on ją kocha.
Teraz to nie miało już żadnego znaczenia.

Ja tylko chciałam, żebyś mnie pocałował.
Dzisiaj wieczorem. Jutro. I za tydzień.
Kiedy będę odchodzić z tego świata.
Ale mnie nie pocałowałeś.
I nie pocałujesz dzisiaj wieczorem. Ani jutro. Ani za tydzień.
Ani kiedy będę odchodzić z tego świata.
Bo już mnie nie ma.

Została sama. Z raną w sercu po tym jak próbował wyrwać z niego siebie. Próbował, bo przecież nie mogło mu się udać. Nadszarpnął niektóre tkanki, ale jej serce ciągle biło miłością do niego. Nic nie mógł z tym zrobić.
Nie da się zniknąć z czyjegoś życia. Nie da się zniknąć z czyjegoś serca.
Zbyt wiele jej dał. Zbyt często karmił ją sobą.
Zbyt dużo miała wspomnień, dobrych i złych mniej więcej po równo. Bo przecież nie żyli w bajce, nie było zawsze idealnie.
A teraz miało zwyczajnie nie być.


***


Nie wiedziałam, że kobiety bywają terrorystami. Wczoraj dostały epilog, dzisiaj już chcą prolog. A ja jestem niestety za miękka.
Fryzura Rysia nie zachęciła mnie do napisania pierwszego rozdziału. Może po drodze do Innsbrucka wstąpi do fryzjera.
Cudownie znowu tu z Wami być i widzieć znajome nicki. Moje kochane dziewczynki. ;**

11 komentarzy:

  1. Huhuhu muszę to skomentować jako pierwsza :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra, Julcia przeczytała i ryczy. Serio.
      Już przy prologu.
      Bo wiesz co? To, co tu napisałaś tak bardzo przypomina mi coś, przez co stało się to, o czym teraz piszemy w mailach.
      Już wiem, że będę bardzo mocno utożsamiać się z bohaterką. Już wiem, że będę to przeżywała tak mocno jak ona. Już wiem, że poleci przy tym opowiadaniu niejedna łza.
      Do tego jeszcze w trudnej sytuacji postawiłaś tego biednego Rysia. Bo ja go tak lubię, a tu zapowiada się być kimś, kto jest moim sennym koszmarem.
      Ale ze strachem trzeba się mierzyć, nie?

      W ogóle styl, w jakim to napisałaś. Te powtórzenia. Na dziś. Na jutro. Na tydzień. Wiesz, że to tylko podkreśla emocjonalność tego wszystkiego?
      Matulu, ale Ty jesteś genialna.

      Teraz będę Cię cisnąć, żebyś pisała, bo tego opowiadania Ci nie odpuszczę, ostrzegam :)

      Kocham Cię baaaardzo <3333

      Usuń
  2. Moje kochanie. To u góry jest tak przefenomenalne, że nie da się napisać komentarza, który byłby tego godny. W każdym razie ja nie umiem na pewno. Zwłaszcza że ledwo widzę na oczy, ale dla Ciebie wszystko, więc spinam dupę i próbuję.
    Wiesz, staram się spojrzeć na to jak na całość, ale w myślach i tak dzielę to sobie na dwie części. Tę, którą napisałaś parę miesięcy temu i tę, która powstała wczoraj. Bo tę pierwszą część znam niemal na pamięć, czytałam ją już wtedy gdy Ty jeszcze nie wiedziałaś o tym, że to będzie Rysiu i wszystko, ale ja już wtedy wiedziałam, że jeśli dasz temu szansę to powstanie coś niezwykłego.
    I właściwie jestem pewna, że to będzie coś niezwykłego. Już teraz jest. Choć krótkie, tajemnicze, ale cholera, tak bardzo chcę więcej. I cieszę się strasznie, że jakiś tam udział w wymuszaniu od Ciebie więcej będę miała.
    Bo to tak bardzo do mnie przemawia. Rysiu, choć zawsze przeze mnie jakiś taki niedoceniany w tym skocznym świecie (choć dołeczki ma cudne, to przyznaję ^^), tutaj urzeka mnie, bo będzie bad boy. A ja bad boyów kocham, wielbię i miłuję, i już jestem z nim całym sercem
    No i ona. Nina, tak? Jak to dobrze, że czytałaś te niemieckie gazety i ze tam był ten Neuer i ze tak Cię to zainspirowało. Bo dzięki temu stworzysz teraz ten fenomenem i będziemy mogły się wszystkie zachwycać.
    I ja chyba na tym skończę, mój geniuszu. Nie mogę się doczekać dalszego ciągu.
    I muszę się zaraz dowiedzieć co Ty tam planujesz, chociaż znając Ciebie, uparciuchu, to łatwo się nie dowiem ^^
    Kocham Cię, geniuszu <33

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham Ciebie i to opowiadanie, wiem to po samym prologu <3
    Czekam na nowy rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  4. Kobieto, jesteś genialna.
    Nie wiem co wydarzyło się w życiu tej dwójki, ale bardzo mnie to poruszyło.
    A te króciutkie kwestie pisane oczami bohaterki - mistrzostwo, no! Jej oczekiwania, a potem takie gwałtowne zderzenie z rzeczywistością. Bo to już nie ma prawa się zdarzyć.
    Jezu.
    No i w sumie tu się kończy moja elokwencja, bo ja kompletnie nie wiem jak mogę to skomentować. Chyba pozostaje już tylko terroryzować Cię dalej, bo takie opowiadanie nie może pozostać niedokończone, co to to nie! ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Jako, że ja cierpię na chroniczną bezsenność , a ty mnie tak wieczorkiem odwodziłaś od tego tutaj adresu skutecznie no to muszę przybyć teraz.

    I ja się nie przestanę nadziwiać tym twoim stylem, tym o czym gadam Ci w kółko, aż w końcu chyba zaczniesz te moje e-maile usuwać. Bo jak można aż tak łączyć prozę z poezją, zwyczajność z podniosłością, ból z nadzieją. Jak to możliwe, aby nawet gdy pisze się o czymś olbrzymie bolesnym, wlać w czytelniczki tyle otuchy, co? No i wreszcie jak sprawić, aby oczy były mokre na samym prologu.

    Komuś się wydaje tak maleńko, a dla innego to całe życie. Bo przecież ona go nie prosi o dużo. Nie liczy na jakieś cuda, wykwintne gesty, drogie w jakimkolwiek tego słowa znaczeniu prezenty. Ona chce żeby był wieczorem i rano, chce się zwyczajnie przy nim budzić i zasypiać. Chce delikatnych, normalnych pocałunków. Czyli tego wszystkiego czego człowiek narzekający na nudę życia nawet nie docenia. Nie cieszy się, że ktoś go kocha. Niestety, mimo całego okrucieństwa tych wszystkich strat i rozpadów niosą one jedną pozytywną rzecz. Tą świadomość, jak wiele znaczą rzeczy zwykłe. Jak cenna jest miłość i jak niemożliwe zastąpienie jej czymkolwiek.
    Choć chce się wierzyć, że można bez niej żyć.
    Chyba właśnie zeszłam z wątku. I chyba niestety zaczęłam o sobie.

    I co jeszcze pokazałaś. Rysia jako taki synonim mężczyzny klasycznego. Który nie zaplanował sobie jakoś szczególnie, czegoś w stylu "rozwalę życie tej dziewczynie", "zranię ją sobie". Nie. On zwyczajnie nie poczuł jak wiele dla niej znaczył. On chyba nie zdaje sobie sprawy, jaki sprawił jej ból. Myśli, że przejdzie bo przecież skoro on jest za młody na uczucie to ona jest jeszcze młodsza od niego. Przecież sam stwierdza, że na prawdę ją lubi. Tylko zwyczajnie nie interesuje go ta głęboka więź.

    Może to jest trochę zrozumiałe? Może można sobie postanowić, że miłość to takie małe ustrojstwo, na które trzeba jak najszybciej szczepionki wynaleźć. Ale kurczę, to nie pozwala ranić drugiej osoby. I to tak wrażliwej. Bo ona będzie chyba bardzo wrażliwa i taka "do środka" skoro objawiasz te piękne myśli w pierwszej osobie. Albo to rozstanie ją taką uczyni

    "A ona stoi w tym oknie i jeszcze prosi." Prosi o nadzieję. Chyba.
    Cholerna, choć kochana nadzieja.

    Musisz mi wybaczyć jeżeli część wniosków na temat tych przemyśleń dotyczy mnie stokroć bardziej niż twoich postaci.
    No ale wiesz, że ja to podziwiam tak zupełnie bez granic, prawda? I cieszę się z tej gazetki z Neuerem i z każdej innej choć najmniejszej inspiracji i z twojego geniuszu.
    Bo efekty już widać. A ja przyzwyczaiłam się już, że każdy kolejny wpis przebije swojego poprzednika;) Widzisz, już trochę Cię znam. Choć chyba nigdy nie przestaniesz zaskakiwać. W najpozytywniejszym tego słowa znaczeniu;)


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i nawet zapomniałam się do rysiowych włosów odnieść:D

      Usuń
  6. Wczoraj powiedziałam do siebie, że poczytałabym coś rysiowego. Ale nie znalazłszy nic, poszłam odespać co nieco. Gdybym została trochę dłużej, ach! Ale jestem dzisiaj! I też mam nadzieję, że Richardowym postanowieniem noworocznym jest zetniecie włosów.
    Prolog bardzo do mnie przemawia. I bardzo mnie ciekawi, co było wcześniej i co będzie później. Bo chyba ich historia nie skończy się w tym miejscu, prawda? Bo to byłoby najsmutniejsze zakończenie ever i jeśli skończy się na odjeżdżającym Rysiu to chyba załamię się kompletnie. I ogólnie to ciekawi mnie czy będziesz szła dalej z tą historią, czy może jakąś retrospekcja.
    Oj, czuję, że będzie tu mega! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Zacznę od cytatu 'Ja tylko chciałam, żebyś został.
    Na ten dzisiejszy wieczór. Na jutro. Na weekend.
    Na całą wieczność.
    Naszą wieczność.', bo po prostu mnie nim urzekłaś. W sumie chyba powinnam zacytować obie te części pisane w pierwszej osobie, bo one tak idealnie oddają klimat tego wspaniałego opowiadania. Tych wszystkich roztrzaskanych o te bezduszne drzwi nadziei i marzeń. Czuć w nich tę miłość, skrzywdzoną, porzuconą, ale wciąż wielką miłość pełną planów i pragnień na wieczność. Niestety najwyraźniej tylko jednostronnie.
    Zastanawiają mnie dwie rzeczy. Jedna czysto w kwestii moich dziwnych przemyśleń, druga taka chyba... hymmmm... techniczna. Jeśli chodzi o moje dziwne myśli, to doprawdy nie wiem, czemu ja w opowiadaniach lubię takich bad boyów. Oczywiście pewnie nie raz będę na niego pomstować i się złościć, że krzywdzi naszą bohaterkę, tak jak w tym prologu, no bo nie sposób było nie czuć tego jej bólu, nie pragnąć go zatrzymać. Tak po prostu wziąć i potrząsnąć, aby zrozumiał, że jego miejsce jest tam na górze, obok niej. A na koniec po prostu chciałam tupnąć nogą (ewentualnie znaleźć pana Ryszarda, bo to chyba on, przynajmniej z opisu bohaterów tak wynika i zasadzić mu tą nogą w tyłek) i krzyknąć: 'chłopie, ona cię kocha, wracaj do niej, baranie'. Tak, byłam na niego zła i jeśli taki będzie w tym opowiadaniu częściej, to pewnie będę jeszcze nieraz na niego zła, a jednak czuję, że będę go jednocześnie uwielbiać. Szczególnie z buźką Richiego. Może to dlatego, że w opowiadaniach jest duża szansa, że ci bad boye przejrzą na oczy, że dostrzegą prawdziwą miłość? Taka nasza mała naiwność, która w rzeczywistości zazwyczaj kończy się gorzkim płaczem, a w opowiadaniu choć przez chwilę można się rozkoszować tym, że jest dobrze. Nie wiem czemu, ale już wiem, że mimo całej mojej zapewne złości, będę go uwielbiała nawet takiego złego.
    Tylko ta druga sprawa, nad którą się zastanawiam, to czy ten prolog jest początkiem, czy końcem. Akcja będzie się działa przed tym prologowym rozstaniem, czy może jednak nie okaże się ono ostateczne i ścieżki naszych bohaterów jeszcze się kiedyś zbiegną? W sumie chciałabym poznać tę ich nieidealną bajkę, Tę przeszłość i czy on naprawdę mógł jej nie kochać, czy tylko stchórzył i wmówił sobie, że jej inie kocha, bo tak mu łatwiej. Jednak równie ciekawe wydaje się to, co może dziać się dalej. Może jednak on sobie uświadomi, że to odejście jest błędem. Może wcale nie będzie potrafił bez niej żyć. Tak czy tak na pewno będzie bardzo, bardzo ciekawie i już się nie mogę doczekać tej historii. Proszę o pierwszy rozdział jak najszybciej.
    A rozdział jak dla mnie - poza tymi pierwszoosobowymi wstawkami, które po prostu rozłożyły mnie na łopatki - zgarnęło porównanie Ryśka do kawałka drewna. Polakierowanego!
    Czekam na jedynkę i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  8. Rzadko kto tak jak Ty, Blnagie, potrafi mnie tak rozłożyć na łopatki już króciutkim prologiem. Te pierwszoosobowe wstawki po prostu... sprawiły, że cały ten ból dziewczyny był tak mocno odczuwalny... Ciekawi mnie, co między nimi było, tzn. jak mniemam między nią i Richardem. Richardem, który będzie tu zdecydowaniem tym, który zadaje ból. Choć... tak jak Aia zastanawiam się, czy ten prolog to początek, czy jakby koniec ich historii. I czy mam prawo tak od razu oceniać Ryśka, gdy wiem tak mało.
    Czekam zatem niecierpliwie na początek i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Pragnę poinformować, że nominowałam Cię do Liebster Award. Więcej informacji tutaj: http://upadajac.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń